|
MetalSide.pl Forum serwisu MetalSide.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gil-galad
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2531
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 29 Paź 2012, 19:25 Temat postu: |
|
|
Set: [link widoczny dla zalogowanych]
Adams mistrz!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Eyesore
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 6541
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Z daleka
|
Wysłany: 29 Paź 2012, 20:04 Temat postu: |
|
|
napisz cos wiecej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Szczota
Dołączył: 18 Mar 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Krakow
|
Wysłany: 29 Paź 2012, 21:24 Temat postu: |
|
|
zazdroszczę
P.S. kiedys musze sie wybrac na manowar , nie ma bata
Ostatnio zmieniony przez Szczota dnia 29 Paź 2012, 21:25, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
cry of the banshee
Dołączył: 19 Lis 2012
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: miasto z metrem
|
Wysłany: 19 Lis 2012, 18:31 Temat postu: |
|
|
Witam wszystkich,
aż się zarejestrowałem, żeby wylać tu swoją czarę pokoncertowej goryczy.
"Okrętowi" kibicuję od..., no mniejsza o przechwałki, od dość dawna. I chyba przez cały ten czas (tzn. do kiedy bawiłem się jeszcze w takie "rankingi") była to dla mnie kapela numero uno. Jednak zobaczyć "Królów" na żywo miałem okazję (lub też skorzystałem z okazji) dopiero w tym roku, w Zlinie.
"By moonlight we ride,
Ten thousands side by side"
Pierwsze, co mam do zarzucenia, to chudżowa traklista - ja rozumiem, że dominowały kawałki z "WotW" (nie dziwota, bo to trasa na "10-lecie" [kuriozum!] tego kiepskiego albumu) i "LoS" (też nie dziwota), ale gdzie do k... nędzy podziały się kawałaki z "IGL", "HtE", gdzie k... finałowy "Battle Hymn"???
Drugi chlust goryczy to ta smutna prawda, że Adams wielkim wokalistą był. Niestety, jego obecne możliwości bardzo spadły i dziś nie potrafi on już zawyć (śpiewając!) jak 20-30 lat temu. Oczywiście to nie dziwne, ale to smutna konstatacja. Tym bardziej, że porównując np. z Halfordem czy Dickinsonem - to wokal Adamsowi poleciał dużo, dużo wyraźniej. Obaj wspomniani Brytole na koncercie drą ryja prawie tak jak dawniej (słyszałem na żywo), a Adams niestety wyraźnie nie. I to jest przykre, i to jest zawód - bo dla mnie pół magii Manowar to był charakterystyczny wokal Adamsa. Zresztą odnoszę wrażenie, że właśnie dlatego na koncercie oszczędnie dawkują kawałki ze starych płyt, bo po prostu Adams już nie wyciągnie tych melodii na pograniczu z dzikim wrzaskiem. Jezu, jak ja uwielbiam ten jego wrzask, a tu lipa - tylko charczenie albo zwykły zaśpiew. Stąd pewnie teraz nie piszą epickich, barbarzyńskich kawałków, tylko smęty w mid-tempach do wspólnego śpiewania refrenów z publiką. Aha, no i Adams niestety spiertolił "Power" - wyszło kompletnie bez jaj.
Trzecia rzecz to - spodziewany - nadmiar farmazonów, jakie sadził ze sceny DeMaio, i trochę zbyt dużo solówek. O pieprzeniu DeMaio pod publikę nie ma co pisać, bo kto jest w temacie, ten wie, a kto nie jest, to jego szczęście. Natomiast kwestia solówek - umówmy się, że ani Hamzik, ani Logan nie są żadnymi wybitnymi instrumentalistami i przy solówkach ta ich mizeria po prostu wychodzi na wierzch. Tego drugiego zresztą zwyczajnie nie lubię, bo facet - podobnie jak DeMaio - powinien sobie poluzować szeleczki, a jego kwadratowa gra na gitarze to porażka. Jezu, jak on się męczył (i jak mnie męczył!), próbując wycisnąć ze swojej gitary jakieś fajne dźwięki. Facet jest kompletnie bez polotu. I takie rude zero ma zastąpić Rossa, czy nawet Shankle'a... Natomiast solo DeMaio było naprawdę fajowe, pomysłowe - prawdziwa zabawa ze strunami!
Ostatnia czara goryczy - co to k... za reklamowanie przez DeMaio ze sceny systemu nagłośnieniowego i jakiejś pojepanej gry komputerowej!? Co to k... jest - czy następną ich trasę zasponsoruje proszek do prania i DeMaio pierdnie ze sceny: "nasze skórzane spodenki pierzemy po koncercie tylko w OMO"??? Ja rozumiem, że muzyka to też biznes, ale albo się bawimy w pozę na bycie srogim "tru" z wpinającymi się w dupę spodenkami, albo luzujemy nieco szeleczki i robimy podczas setu przerwy na reklamę. Trochę konsekwencji w przyjmowanej pozie...
Teraz garść uwag bardziej pozytywnych. Po pierwsze mieli naprawdę bardzo czyste, selektywne, ale soczyste brzmienie. Wiadomo, że na to chłopaki zwracają uwagę i tego należało się spodziewać. Druga rzecz to koncert trwał dwie i pół godziny, zatem władowali w publikę całkiem sporą dawkę dźwięków (choć może akurat nie tych, które ja chciałem usłyszeć). Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić, żeby - bez żadnej przystawki - zagrali np. tylko standardowe dla headlinera 1,5 godziny. Wreszcie, jasnymi punktami na scenie byli oczywiście Adams i... Hamzik. Bawiłem się na tyle blisko sceny, że widziałem jaki pałker miał ubaw podczas koncertu - ten facet to po prostu rozentuzjazmowany zwierzak i banan nie schodził mu z japy! Adams - wiadomo - świetny kontakt z publiką, żarty, dytans, zabawa. Natomiast o pozostałych dwóch spiżowych kaflach z gitarami już pisałem. Co jeszcze fajnego? - atmosfera robiona przez publikę. Było naprawdę fenomenalnie - ludzie śpiewali refreny - hala była pełniuteńka (a to był trzeci gig w Czechach na tej trasie!). Moją gorycz braku "Battle Hymnu" na koniec, znakomicie osłodził fakt wspólnej zabawy z kilkoma Czechami podczas finałowego "Black Wind, Fire & Steel". Tu wreszcie Adams wył, na ile mógł, i się nie oszczędzał - więc darliśmy gardła i my, polsko-czeskie, pospolicie zebrane pod sceną ruszenie. To był zadżebisty akcent na koniec - ciary na plecach, drżenie rąk dzierżących miecz i swąd juchy posiekanych wrogów. Ale tak - do k... nędzy - powinien wyglądać cały ich koncert, a nie tylko finał! Żeby nie było, że tylko marudzę, to oczywiście dobrze bawiłem się też na innych starszych kawałkach, które zagrali, a także - o zgrozo - na kilku nowszych, a nawet najnowszych. Koło mnie rozbiła swój obóz także polska ekipa, więc razem wywijaliśmy flagą biało-czerwoną pod koniec koncertu, co też miało swój urok. No i jeszcze jedno. Za - bagatela! - 100 zł można było nabyć (z czego skwapliwie skorzystałem) bardzo fajnie zrobioną koszulkę z motywem "SotH". I to jest słuszna pamiątka z tej wyprawy za Sudety A.D. 2012.
Nie będąc całkiem kontent z tego występu (choć doskonale sobie zdaję sprawę, że jestem jak muzułmanin, który właśnie odwiedził Mekkę i teraz może spokojnie przenieść się na łono Abrahama), obiecuję sobie, że jeszcze jakiś ich koncert obejrzę. Oczywiście wokal Adamsa cudownie nie odżyje, ale może chociaż przyjadą z lepszym, bo starszym setem. Z drugiej strony - podtrzymując całą moją krytykę - warto sobie uświadomić, że dwóch liderów tej kapeli to już niemal 60-latki! Więc na pewno szacun, że jeszcze im się chce. Trzeba mieć też świadomość, że w związku z tym była to byc może jedna z ostatnich ich wizyt w tej części Europy...? [czego im oczywiście nie życzę - może poluzowanie szeleczek usprawni krążenie, co dodatnio wpłynie na witalność wiarusuów? ]
No, to do zobaczenia następnym razem!
"Sound of the charge, into glory ride,
Over the top of their vanquished priiiiiide"
Ostatnio zmieniony przez cry of the banshee dnia 19 Lis 2012, 20:27, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
gumbyy
Redakcja
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 13781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 20 Lis 2012, 12:56 Temat postu: |
|
|
cry of the banshee napisał: |
czy następną ich trasę zasponsoruje proszek do prania i DeMaio pierdnie ze sceny: "nasze skórzane spodenki pierzemy po koncercie tylko w OMO"??? |
właśnie to sobie wyobraziłem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gil-galad
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2531
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 20 Lis 2012, 15:50 Temat postu: |
|
|
cry of the banshee napisał: |
Drugi chlust goryczy to ta smutna prawda, że Adams wielkim wokalistą był. Niestety, jego obecne możliwości bardzo spadły i dziś nie potrafi on już zawyć (śpiewając!) jak 20-30 lat temu. Oczywiście to nie dziwne, ale to smutna konstatacja. Tym bardziej, że porównując np. z Halfordem czy Dickinsonem - to wokal Adamsowi poleciał dużo, dużo wyraźniej. Obaj wspomniani Brytole na koncercie drą ryja prawie tak jak dawniej (słyszałem na żywo), a Adams niestety wyraźnie nie. I to jest przykre, i to jest zawód - bo dla mnie pół magii Manowar to był charakterystyczny wokal Adamsa. Zresztą odnoszę wrażenie, że właśnie dlatego na koncercie oszczędnie dawkują kawałki ze starych płyt, bo po prostu Adams już nie wyciągnie tych melodii na pograniczu z dzikim wrzaskiem. Jezu, jak ja uwielbiam ten jego wrzask, a tu lipa - tylko charczenie albo zwykły zaśpiew. Stąd pewnie teraz nie piszą epickich, barbarzyńskich kawałków, tylko smęty w mid-tempach do wspólnego śpiewania refrenów z publiką. Aha, no i Adams niestety spiertolił "Power" - wyszło kompletnie bez jaj |
Żart?
|
|
Powrót do góry |
|
|
cry of the banshee
Dołączył: 19 Lis 2012
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: miasto z metrem
|
Wysłany: 20 Lis 2012, 16:11 Temat postu: |
|
|
Gil-galad napisał: |
cry of the banshee napisał: |
Drugi chlust goryczy to ta smutna prawda, że Adams wielkim wokalistą był. Niestety, jego obecne możliwości bardzo spadły i dziś nie potrafi on już zawyć (śpiewając!) jak 20-30 lat temu. Oczywiście to nie dziwne, ale to smutna konstatacja. Tym bardziej, że porównując np. z Halfordem czy Dickinsonem - to wokal Adamsowi poleciał dużo, dużo wyraźniej. Obaj wspomniani Brytole na koncercie drą ryja prawie tak jak dawniej (słyszałem na żywo), a Adams niestety wyraźnie nie. I to jest przykre, i to jest zawód - bo dla mnie pół magii Manowar to był charakterystyczny wokal Adamsa. Zresztą odnoszę wrażenie, że właśnie dlatego na koncercie oszczędnie dawkują kawałki ze starych płyt, bo po prostu Adams już nie wyciągnie tych melodii na pograniczu z dzikim wrzaskiem. Jezu, jak ja uwielbiam ten jego wrzask, a tu lipa - tylko charczenie albo zwykły zaśpiew. Stąd pewnie teraz nie piszą epickich, barbarzyńskich kawałków, tylko smęty w mid-tempach do wspólnego śpiewania refrenów z publiką. Aha, no i Adams niestety spiertolił "Power" - wyszło kompletnie bez jaj |
Żart? |
Sens?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lux
Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 3245
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: 20 Lis 2012, 20:14 Temat postu: |
|
|
jestem lux, cuchna mi stopy, a eyesore jest moim panem i robie co mi kaze. hail manowar!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eyesore
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 6541
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Z daleka
|
Wysłany: 21 Lis 2012, 18:02 Temat postu: |
|
|
Lux napisał: |
jestem lux, cuchna mi stopy, a eyesore jest moim panem i robie co mi kaze. hail manowar! |
do budy!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lux
Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 3245
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: 21 Lis 2012, 20:05 Temat postu: |
|
|
Eyesore napisał: |
Lux napisał: |
jestem lux, cuchna mi stopy, a eyesore jest moim panem i robie co mi kaze. hail manowar! |
do budy! |
jestem Lux i kiedy jestem u kogos w gosciach to nie ryje w cudzych lapkach
Ostatnio zmieniony przez Lux dnia 21 Lis 2012, 20:06, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stratovaria
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22 Lis 2012, 21:03 Temat postu: |
|
|
cry of the banshee napisał: |
Gil-galad napisał: |
cry of the banshee napisał: |
Drugi chlust goryczy to ta smutna prawda, że Adams wielkim wokalistą był. Niestety, jego obecne możliwości bardzo spadły i dziś nie potrafi on już zawyć (śpiewając!) jak 20-30 lat temu. Oczywiście to nie dziwne, ale to smutna konstatacja. Tym bardziej, że porównując np. z Halfordem czy Dickinsonem - to wokal Adamsowi poleciał dużo, dużo wyraźniej. Obaj wspomniani Brytole na koncercie drą ryja prawie tak jak dawniej (słyszałem na żywo), a Adams niestety wyraźnie nie. I to jest przykre, i to jest zawód - bo dla mnie pół magii Manowar to był charakterystyczny wokal Adamsa. Zresztą odnoszę wrażenie, że właśnie dlatego na koncercie oszczędnie dawkują kawałki ze starych płyt, bo po prostu Adams już nie wyciągnie tych melodii na pograniczu z dzikim wrzaskiem. Jezu, jak ja uwielbiam ten jego wrzask, a tu lipa - tylko charczenie albo zwykły zaśpiew. Stąd pewnie teraz nie piszą epickich, barbarzyńskich kawałków, tylko smęty w mid-tempach do wspólnego śpiewania refrenów z publiką. Aha, no i Adams niestety spiertolił "Power" - wyszło kompletnie bez jaj |
Żart? |
Sens? |
Przecież Adams na żywo wypada arcyrewelacyjnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
cry of the banshee
Dołączył: 19 Lis 2012
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: miasto z metrem
|
Wysłany: 24 Lis 2012, 21:01 Temat postu: |
|
|
Stratovaria napisał: |
Przecież Adams na żywo wypada arcyrewelacyjnie. |
To opinia, którą trudno z czymkolwiek skonfrontować. Natomiast moja jest oparta na porównaniu z jego możliwościami sprzed 5-7 lat i dawniejszymi, co można sprawdzić, choćby na "jutubie".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stratovaria
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 28 Lis 2012, 20:19 Temat postu: |
|
|
cry of the banshee napisał: |
Stratovaria napisał: |
Przecież Adams na żywo wypada arcyrewelacyjnie. |
To opinia, którą trudno z czymkolwiek skonfrontować. |
Może Tobie, ja akurat dobrze pamiętam koncert Manowar, który widziałam siedem lat temu. Adams utrzymuje wciąż bardzo wysoki wokalny poziom.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eyesore
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 6541
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Z daleka
|
Wysłany: 28 Lis 2012, 20:51 Temat postu: |
|
|
a mnie te skrzeki tez troche wk...
adams nie potrafi juz czysto (czysto w znaczeniu bez tego charczenia, a nie ze bez falszu, bo on oczywiscie nie falszuje) zaspiewac tak jak to robil 20-30 lat temu. nie mowie w tym momencie tylko o formie koncertowej, na plytach jest podobnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stratovaria
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 28 Lis 2012, 21:13 Temat postu: |
|
|
Mi się wydaje, że to raczej efekt stylistyki kawałków i linii melodycznych na ostatnich płytach. One nie dają Adamsowi wystarczająco rozwinąć skrzydeł.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|