|
MetalSide.pl Forum serwisu MetalSide.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gil-galad
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2531
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 29 Maj 2012, 09:09 Temat postu: |
|
|
Stratovaria napisał: |
W sobotę tylko Powerwolf jest perełką.
No i warto zobaczyć jak ten Huntress wygląda na żywo |
Ta Huntress.
A z braku laku pewnie obejrzy się Kreatora.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
KelThuzzaR
Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kielce
|
Wysłany: 29 Maj 2012, 13:42 Temat postu: |
|
|
Stratovaria napisał: |
W sobotę tylko Powerwolf jest perełką.
No i warto zobaczyć jak ten Huntress wygląda na żywo |
no tak, bo Grand Magus nie umieją grać, a jak wiadomo zespoły z grubasem na wokalu grające tysięczną wodę po kisielu w tandetnym aranżu to must-see!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stratovaria
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 29 Maj 2012, 17:42 Temat postu: |
|
|
Nie, Grand Magus widziałam i nic z koncertu nie pamiętam, wiec mi nie śpieszno jeszcze raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żelazny
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Katowice
|
Wysłany: 29 Maj 2012, 23:47 Temat postu: |
|
|
A ja się zgodzę z Wszebądem, Grand Magus najciekawszym koncertem soboty
Cytat: |
Nie, Grand Magus widziałam i nic z koncertu nie pamiętam, |
Koncert na MoR to był oczywiście KILL
|
|
Powrót do góry |
|
|
KelThuzzaR
Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kielce
|
Wysłany: 30 Maj 2012, 20:55 Temat postu: |
|
|
cóż, jeśli będą grać numery z najnowszej płyty głównie, to mogą najlepszego wrażenia nie wywrzeć. Żaden numer mi nie zapadł w pamięć póki co.
|
|
Powrót do góry |
|
|
KelThuzzaR
Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kielce
|
Wysłany: 4 Cze 2012, 09:45 Temat postu: |
|
|
Byl megakill i zabijanie z bracmi i siostrami! Grand Magus zaoral chlopczykow itd a pozerzy zostali zniszczeni foty z pobojowiska niebawem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stratovaria
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 5 Cze 2012, 10:49 Temat postu: |
|
|
Widziałam:
- Blind Guardian - fajny koncert, ale po oglądaniu ich klubowo, taki okrojony festiwalowy ze standardowym setem nie robi gigantycznego wrażenia. Oczywiście muzycznie rewelacja, a wizerunkowo panowie z działki
- Megadeth - pierwszy raz widziałam i bardzo pozytywnie się zaskoczyłam, świetny koncert.
- Huntress - myślałam zasugerowana płytą, że będzie bardziej a la Vainglory czy Benedictum, ale było dużo blackowego darcia mordki. Mimo to, ogólnie ciekawy zespół.
- Grand Magus
- Powerwolf - jestem wielbicielką ich wizerunku i pomysłu na koncerty, czekam żeby kiedyś zobaczyć w klubie, bo może być kapitalnie
- Kreator
- Heidevolk
- Steelwing
- Brainstorm - jak zwykle totalna miazga, zespół który nagrywa coraz słabsze płyty, na koncertach wciąż wiedzie prym wśród najbardziej porywających setów, nie wiem jak oni to robią
- W.A.S.P. - o rany, Blackie umie mówić! Bardzo fajny koncert, świetnie się bawiłam. Na minus rzucenie w fanów relikwią... to znaczy zasmarkanym ręcznikiem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zabor
Dołączył: 18 Lis 2008
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Goleniów
|
Wysłany: 5 Cze 2012, 17:49 Temat postu: |
|
|
Oprócz pewniaków, tzn świetnych występów Megadeth, Blind Guardian czy Kreator bardzo dobrze wypadł potężny Triptykon, zabawny Alestorm oraz Grand Magus, z którym spotkałem się pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni.
Dobrze zaprezentowały się zespoły folkowe, In Extremo miało nawet efekty pirotechniczne.
Dwa klasyczne heavy bandy - Steelwing i Skull Fist pozostawiły super wrażenie, ze Skull Fist nawet piwka się napiłem ;]
Ogólnie taki fest to zajebista sprawa. Nie było wiele osób, dlatego z namiotu pod scenę spacerkiem trwało to z 2 minuty:)
Bardzo pozytywny festiwal. Oby za rok powtórzyli to.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stratovaria
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 5 Cze 2012, 19:06 Temat postu: |
|
|
Zabor napisał: |
z namiotu pod scenę spacerkiem trwało to z 2 minuty:)
Bardzo pozytywny festiwal |
Z domków letniskowych pod scenę szło się 15 minut
|
|
Powrót do góry |
|
|
KelThuzzaR
Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kielce
|
Wysłany: 6 Cze 2012, 14:17 Temat postu: |
|
|
Zabor napisał: |
Dwa klasyczne heavy bandy - Steelwing i Skull Fist pozostawiły super wrażenie, ze Skull Fist nawet piwka się napiłem ;] |
no my gości ze Steelwing przepytywaliśmy z wiedzy o Manowar i chyba długo tego nie zapomną, podobnie jak konkursu falsetów
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stratovaria
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 2183
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 7 Cze 2012, 09:22 Temat postu: |
|
|
Na szczęście do przepytywanki mieli dystans
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eyesore
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 6541
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Z daleka
|
Wysłany: 9 Cze 2012, 11:02 Temat postu: |
|
|
najgorszy moj festiwal i jedyny, na ktorym zalowalem, ze bylem (zwlaszcza w pierwszy dzien), a to ze wzgledu na katastrofalne warunki atmosferyczne.
zaraz po festiwalu w samolot i na pierwszy koncert manilla road na angielskiej ziemi. cos niesamowitego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
gumbyy
Redakcja
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 13781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 10 Cze 2012, 14:34 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eyesore
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 6541
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Z daleka
|
Wysłany: 13 Cze 2012, 19:22 Temat postu: |
|
|
na stronie oficjalnej napisano, ze na wszystkie festiwale przybylo 125tys. fanow.
trudno mi powiedziec ile przyjechalo na austriacka edycje, ale bylo na oko 7-8 tys. co dziwne, nie spotkalem zadnego polaka.
pogoda wybitnie nie dopisala. po wyskoczeniu z pociagu w srode wieczorem mialem jakies 20 minut piechota do pola namiotowego i zdazylem w tym czasie mocno przemoknac, zwlaszcza buty i skarpetki mialem calkowicie przemoczone. stawianie namiotu w deszczu i blocie rowniez nie nalezalo do najprzyjemniejszych czynnosci. trudno bylo wbic szpilki w rozmokla i do tego kamienista glebe, tak zeby mocno i bezpiecznie trzymaly namiot. ale to i tak maly pikus w porownaniu z tym, co sie stalo w czwartek, bo jak sie w czwartek rozpetala burza z gradobiciem (a grad byl wielkosci fasoli), to myslalem ze caly kamping porwie jak dorotke w czarnoksiezniku z krainy oz. caly namiot mi zalalo i to 2 razy, bo wichura wyrywala szpilki z ziemi. dobrze,ze w tym czasie bylem w namiocie i moglem w miare szybko zareagowac. pole namiotowe zamienilo sie doslownie w pole ryzowe, czyli jedno wielkie bajoro, niektore namioty byly poprzewracane, wiaty poniszczone. niektorzy po burzy sie po prostu wyniesli. slonca pozniej tez bylo mnostwo, ale dobra pogoda w kazdy dzien przerywana byla przez deszcz, wiec tak naprawde bajoro nigdy nie zdazylo porzadnie wyschnac. chodzilem wiec najpierw na boso, a potem w klapkach. bylem niezmiernie zirytowany zaistniala sytuacja i powaznie wplynelo to na moje odczucia wzgledem festiwalu i ogolne zadowolenie z muzyki na zywo.
A teraz krotko o poszczegolnych wystepach:
Dzien pierwszy:
mialem zobaczyc Huntress, ale koniec koncow olalem i poszedlem dopiero na Vadera. nie ma w zasadzie o czym pisac - kto widzial, ten wie jak wypadaja. w zeszlym roku na hellfescie mnie zawiedli, teraz bylo tak jak zazwyczaj, czyli bardzo dobrze. widzialem wiele razy w wielu krajach, no i austria to kolejny kraj do kolekcji.
po vaderze mialem sie zmyc do namiotu, ale zostalem na Grand Magus - calkiem fajny koncert, moze kiedys w koncu przekonam sie do muzyki. na plus oczywiscie like the oar strikes the water, czyli ich najlepszy kawalek.
nastepna kapela - Powerwolf - swietna muza na plytach, wiec i na koncercie nie dali dupy. jeden z jasniejszych punktow festiwalu. skupili sie na 3 ostatnich plytach. polecial m.in. moj ulubiony saturday satan.
potem przyszedl czas na Behemotha, ale oczywiscie z powodu burzy ich koncert zostal odwolany. Kreatora, ktory konczyl pierwszy dzien na duzej scenie zreszta tez. I tak mialem zrezygnowac z Kreatora na rzecz grajacego w namiocie w tym samym czasie Graveworm, ale tak dlugo czekalem, az wyjdzie Behemoth (poczatkowo zapowiedziano ze sceny, ze mimo burzy zagraja), ze przeoczylem caly koncert Graveworm. Pozostaly wiec 2 kapele w namiocie. Najpierw Septic Flesh - zespol, ktory bardzo lubie, ale ktory tak jak wiele innych gra wg mnie gowniane koncerty, bo skupia sie na albo gownianych plytach, albo nie skupia sie na najlepszych (albo jedno i drugie). tak wlasnie bylo w tym przypadku i to po raz kolejny (zdaje sie trzeci). wiec duzy niedosyt pozostal. grali tylko z nowych plyty, zupelnie pomijajac stare, wg mnie wypasione. ostatni koncert nalezal do swallow the sun - i tu sytuacja analogiczna jak w przypadku septic flesh. nowa plyta jest zarypiscie przecietna i w dodatku nie zagrali najlepszego kawalka z tej plyty (april 14th). najgorszy swallow the sun jaki widzialem (to byl trzeci, moze czwarty).
Dzien drugi:
tak jak w przypadku czwartku zlalem pierwszych kilka kapel, bo ich po prostu nie znalem i poszedlem dopiero po poludniu na nie byle co, bo Death Angel i pierwsza plyta odegrana w calosci. mistrzostwo swiata. zagrali tylko te plyte i zeszli. potem Dark Tranquillity i chyba rozczarowanie festiwalu i jedno z najwiekszych rozczarowan moich koncertowych wypadow. to ze nie graja nic z pierwszej plyty od ponad 10 lat jest wiadome wszem i wobec, wiec chociaz nie moge sie z tym pogodzic i nigdy sie nie pogodze, bylem na to przygotowany. ale zeby nie zagrac kompletnie nic z 2, 3 i 5 plyty, to juz jest nie tylko bezczelnosc, ale i chamstwo z ich strony. skupili sie glownie na ostatniej i fiction, a wiadomo, ze 3 ostatnie to 3 najgorsze w ich dyskografii. po dark tranquillity udalem sie do namiotu na wystep mystic prophecy, czyli 3 ligi germanskiego powera. i taki tez byl ten wystep. ogolnie nie ma sie do czego przyczepic, ale muzyke graja najwyzej dobra, a przewaznie przecietna, wiec ich koncert mnie nie porwal. ale mimo wszystko jestem zadowolony, bo jeszcze ich nie widzialem, a kiedys troche ich nawet sluchalem, a przed festiwalem przypomnialem ich sobie troche i nadrobilem braki w dyskografii. na razie wiecej nie bede sluchal.
po mystic prophecy mialem zobaczyc hate, ale hate po prostu sie nie pojawil. tak wiec z 3 polskich zespolow, ktore mialy zagrac na austriackiej ziemi zagral tylko jeden. troche lipa. po hate, ktorego nie bylo, poszedlem na wasp - koncert bomba! zagrali mieszanke na tyle przekrojowa, na ile pozwalalo czasowe ograniczenie, a mieli do dyspozycji 1h15min. czyli calkiem sporo. setlist kapel nie bede zamieszczal, bo one byly takie same jak w polsce. dodam jedynie, ze wypierdzielilbym blind in texas, bo to jest sredni kawalek. maja ze setke lepszych,
po wasp ponownie udalem sie do namiotu na prawdziwa uczte - 45min. z Lake of Tears, czyli moimi ulubiencami i faworytami. stalem przy barierce na samym srodku, wiec odbior mialem doskonaly. oni tez postawili na promowanie nowej plyty, tez najgorszej, z ktorej zagrali 3 kawalki, ale nie zapomnieli nawet o debiucie, a poza tym z nowej zagrali najlepszy kawalek, czyli house of the setting sun. klasa sama w sobie. lake of tears maja po prostu swietne kawalki i to jest wg mnie najwazniejszy skladnik swietnych koncertow.
w oczekiwaniu na steelwing obejrzalem tez spod barierki caly wystep brainstorm - ojej, ale nuda. tak jak mystic prophecy, srednia muza to i sredni koncert. maja jeden zarypisty kawalek - dog days coming down - ale nie wiedziec czemu nie graja go na zywo. moze dlatego, ze jest on na plycie ze starym wokalem? nie wiem, ale zobaczylem ich kolejny raz (ten byl nieplanowany) i kolejny raz mi sie nie podobalo.
po nich wyszedl na scene steelwing i pozamiatal. wprawdzie na 2 plytach jakie do tej pory wydali, maja tylko jeden swietny kawalek (road(kill)...), ktory zreszta zagrali na sam koniec, ale i tak wole ich 10 razy bardziej niz mystic prophecy i brainstorm razem wzietych. publika szalala, muzycy swietnie dawali sobie rade na scenie - widac, ze dzieciaki, ale maja wprawe i niezle sie bawili. stroje pomine moze milczeniem, bo jak zobaczylem wszystkich w obcislych leginsach czy jakis innych wynalazkach, to az sobie pomyslalem: co ja za muzyki slucham.
Dzien trzeci:
ostatni dzien zaczal sie dla mnie dopiero po 14:00, kiedy to udalem sie na Alestorm na duzej scenie. Zdaje sie w tym roku juz ich widzialem i to na mojej wsi. Jak zwykle zaserwowali nam porcje humorystycznego heavy metalu. Na plytach mi sie podobaja (chociaz zalezy jeszcze co) i na koncertach tez.
Zaraz po nich zainstalowal sie na scenie Moonspell, byl to zdaje sie moj 14-sty raz. Troche z nowej, troche z pierwszych dwoch (i chwala im za to). Jak na koniec grali Fullmoon Madness (zazwyczaj tak koncza koncerty), to udalem sie do namiotu, zeby zdazyc na Lonewolf - bardzo fajny koncert. Tyle ze krotki - jedynie 35 minut. A mogliby zagrac troche dluzej, bo te kilka plyt maja w swoim dorobku. Zawiodla troche publika - widziala ich jedynie garstka fanow, moze ze 200-250 osob.
Nastepna kapela - Hypocrisy. Bardzo chcialem ich ponownie zobaczyc, ale troche sie wkurzalem, bo paru utworow nie rozpoznalem. Trzeba bedzie nadrobic braki. Nowa plyte zdazylem pare razy przesluchac przed wyjazdem i jest naprawde niezla. Po Hypocrisy przyszedl czas na Fueled by Fire, czyli kapele, ktora mialem dwukrotnie szanse zobaczyc na Keep It True, ale dwukronie tej szansy nie wykorzystalem. Teraz wiec nadrobilem straty, ale tez z polowy kawalkow nie rozpoznalem. Nie dosc, ze tak srednio ich z plyt pamietam, to na dodatek druga mi sie niezbyt podoba. A na ostatnim kawalku wyszedlem, zeby zdazyc na jedna z moich absolutnych gwiazd, czyli Blind Guardian. Jak doszedlem do glownej sceny, to wlasnie skonczyli grac pierwszy kawalek. Koncert byl po prostu zarypisty i wydawalo sie, ze trwal jedynie kilka chwil. Wprowadzilbym pare zmian do setlisty, ale nie moge narzekac, bo gowien jak inni nie grali, bo ich nie maja (no chyba, ze na ostatnich trzech hehe). Potem przyszedl czas na glowna gwiazde, czyli Megadeth i tutaj rowniez koncert minal bardzo szybko. Jak zwykle wystep dosyc statyczny, Rudy tylko stoi i gra i spiewa. Taki ma po prostu styl. wszyscy z Was zapewne ich juz widzieli, wiec tez nie ma sie co rozpisywac.
to by bylo na tyle.
Ostatnio zmieniony przez Eyesore dnia 14 Cze 2012, 10:00, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lux
Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 3245
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: 13 Cze 2012, 20:48 Temat postu: |
|
|
Eyesore napisał: |
na stronie oficjalnej napisano, ze na wszystkie festiwale przybylo 125tys. fanow.
trudno mi powiedziec ile przyjechalo na austriacka edycje, ale bylo na oko 7-8 tys. co dziwne, nie spotkalem zadnego polaka.
pogoda wybitnie nie dopisala. po wyskoczeniu z pociagu w srode wieczorem mialem jakies 20 minut piechota do pola namiotowego i zdazylem w tym czasie mocno przemoknac, zwlaszcza buty i skarpetki mialem calkowicie przemoczone. stawianie namiotu w deszczu i blocie rowniez nie nalezalo do najprzyjemniejszych czynnosci. trudno bylo wbic szpilki w rozmokla i do tego kamienista glebe, tak zeby mocno i bezpiecznie trzymaly namiot. ale to i tak maly pikus w porownaniu z tym, co sie stalo w czwartek, bo jak sie w czwartek rozpetala burza z gradobiciem (a grad byl wielkosci fasoli), to myslalem ze caly kamping porwie jak dorotke w czarnoksiezniku z krainy oz. caly namiot mi zalalo i to 2 razy, bo wichura wyrywala szpilki z ziemi. dobrze,ze w tym czasie bylem w namiocie i moglem w miare szybko zareagowac. pole namiotowe zamienilo sie doslownie w pole ryzowe, czyli jedno wielkie bajoro, niektore namioty byly poprzewracane, wiaty poniszczone. niektorzy po burzy sie po prostu wyniesli. slonca pozniej tez bylo mnostwo, ale dobra pogoda w kazdy dzien przerywana byla przez deszcz, wiec tak naprawde bajoro nigdy nie zdazylo porzadnie wyschnac. chodzilem wiec najpierw na boso, a potem w klapkach. bylem niezmiernie zirytowany zaistniala sytuacja i powaznie wplynelo to na moje odczucia wzgledem festiwalu i ogolne zadowolenie z muzyki na zywo.
A teraz krotko o poszczegolnych wystepach:
Dzien pierwszy:
mialem zobaczyc Huntress, ale koniec koncow olalem i poszedlem dopiero na Vadera. nie ma w zasadzie o czym pisac - kto widzial, ten wie jak wypadaja. w zeszlym roku na hellfescie mnie zawiedli, teraz bylo tak jak zazwyczaj, czyli bardzo dobrze. widzialem wiele razy w wielu krajach, no i austria to kolejny kraj do kolekcji.
po vaderze mialem sie zmyc do namiotu, ale zostalem na Grand Magus - calkiem fajny koncert, moze kiedys w koncu przekonam sie do muzyki. na plus oczywiscie like the oar strikes the water, czyli ich najlepszy kawalek.
nastepna kapela - Powerwolf - swietna muza na plytach, wiec i na koncercie nie dali dupy. jeden z jasniejszych punktow festiwalu. skupili sie na 3 ostatnich plytach. polecial m.in. moj ulubiony saturday satan.
potem przyszedl czas na Behemotha, ale oczywiscie z powodu burzy ich koncert zostal odwolany. Kreatora, ktory konczyl pierwszy dzien na duzej scenie zreszta tez. I tak mialem zrezygnowac z Kreatora na rzecz grajacego w namiocie w tym samym czasie Graveworm, ale tak dlugo czekalem, az wyjdzie Behemoth (poczatkowo zapowiedziano ze sceny, ze mimo burzy zagraja), ze przeoczylem caly koncert Graveworm. Pozostaly wiec 2 kapele w namiocie. Najpierw Septic Flesh - zespol, ktory bardzo lubie, ale ktory tak jak wiele innych gra wg mnie gowniane koncerty, bo skupia sie na albo gownianych plytach, albo nie skupia sie na najlepszych (albo jedno i drugie). tak wlasnie bylo w tym przypadku i to po raz kolejny (zdaje sie trzeci). wiec duzy niedosyt pozostal. grali tylko z nowych plyty, zupelnie pomijajac stare, wg mnie wypasione. ostatni koncert nalezal do swallow the sun - i tu sytuacja analogiczna jak w przypadku septic flesh. nowa plyta jest zarypiscie przecietna i w dodatku nie zagrali najlepszego kawalka z tej plyty (april 14th). najgorszy swallow the sun jaki widzialem (to byl trzeci, moze czwarty).
Dzien drugi:
tak jak w przypadku czwartku zlalem pierwszych kilka kapel, bo ich po prostu nie znalem i poszedlem dopiero po poludniu na nie byle co, bo Death Angel i pierwsza plyta odegrana w calosci. mistrzostwo swiata. zagrali tylko te plyte i zeszli. potem Dark Tranquillity i chyba rozczarowanie festiwalu i jedno z najwiekszych rozczarowan moich koncertowych wypadow. to ze nie graja nic z pierwszej plyty od ponad 10 lat jest wiadome wszem i wobec, wiec chociaz nie moge sie z tym pogodzic i nigdy sie nie pogodze, bylem na to przygotowany. ale zeby nie zagrac kompletnie nic z 2, 3 i 5 plyty, to juz jest nie tylko bezczelnosc, ale i chamstwo z ich strony. skupili sie glownie na ostatniej i fiction, a wiadomo, ze 3 ostatnie to 3 najgorsze w ich dyskografii. po dark tranquillity udalem sie do namiotu na wystep mystic prophecy, czyli 3 ligi germanskiego powera. i taki tez byl ten wystep. ogolnie nie ma sie do czego przyczepic, ale muzyke graja najwyzej dobra, a przewaznie przecietna, wiec ich koncert mnie nie porwal. ale mimo wszystko jestem zadowolony, bo jeszcze ich nie widzialem, a kiedys troche ich nawet sluchalem, a przed festiwalem przypomnialem ich sobie troche i nadrobilem braki w dyskografii. na razie wiecej nie bede sluchal.
po mystic prophecy mialem zobaczyc hate, ale hate po prostu sie nie pojawil. tak wiec z 3 polskich zespolow, ktore mialy zagrac na austriackiej ziemi zagral tylko jeden. troche lipa. po hate, ktorego nie bylo, poszedlem na wasp - koncert bomba! zagrali mieszanke na tyle przekrojowa, na ile pozwalalo czasowe ograniczenie, a mieli do dyspozycji 1h15min. czyli calkiem sporo. setlist kapel nie bede zamieszczal, bo one byly takie same jak w polsce. dodam jedynie, ze wypierdzielilbym blind in texas, bo to jest sredni kawalek. maja ze setke lepszych,
po wasp ponownie udalem sie do namiotu na prawdziwa uczte - 45min. z Lake of Tears, czyli moimi ulubiencami i faworytami. stalem przy barierce na samym srodku, wiec odbior mialem doskonaly. oni tez postawili na promowanie nowej plyty, tez najgorszej, z ktorej zagrali 3 kawalki, ale nie zapomnieli nawet o debiucie, a poza tym z nowej zagrali najlepszy kawalek, czyli house of the setting sun. klasa sama w sobie. lake of tears maja po prostu swietne kawalki i to jest wg mnie najwazniejszy skladnik swietnych koncertow.
w oczekiwaniu na steelwing obejrzalem tez spod barierki caly wystep brainstorm - ojej, ale nuda. tak jak mystic prophecy, srednia muza to i sredni koncert. maja jeden zarypisty kawalek - dog days coming down - ale nie wiedziec czemu nie graja go na zywo. moze dlatego, ze jest on na plycie ze starym wokalem? nie wiem, ale zobaczylem ich kolejny raz (ten byl nieplanowany) i kolejny raz mi sie nie podobalo.
po nich wyszedl na scene steelwing i pozamiatal. wprawdzie na 2 plytach jakie do tej pory wydali, maja tylko jeden swietny kawalek (road(kill)...), ktory zreszta zagrali na sam koniec, ale i tak wole ich 10 razy bardziej niz mystic prophecy i brainstorm razem wzietych. publika szalala, muzycy swietniie dawali sobie rade na scenie - widac, ze dzieciaki, ale maja wprawe i niezle sie bawili. stroje pomine moze milczeniem, bo jak zobaczylem wszystkich w obcislych leginsach czy jakis innych wynalazkach, to az sobie pomyslalem: co ja za muzyki slucham.
Dzien trzeci:
ostatni dzien zaczal sie dla mnie dopiero po 14:00, kiedy to udalem sie na Alestorm na duzej scenie. Zdaje sie w tym roku juz ich widzialem i to na mojej wsi. Jak zwykle zaserwowali nam porcje humorystycznego heavy metalu. Na plytach mi sie podobaja (chociaz zalezy jeszcze co) i na koncertach tez.
Zaraz po nich zainstalowal sie na scenie Moonspell, byl to zdaje sie moj 14-sty raz. Troche z nowej, troche z pierwszych dwoch (i chwala im za to). Jak na koniec grali Fullmoon Madness (zazwyczaj tak koncza koncerty), to udalem sie do namiotu, zeby zdazyc na Lonewolf - bardzo fajny koncert. Tyle ze krotki - jedynie 35 minut. A mogliby zagrac troche dluzej, bo te kilka plyt maja w swoim dorobku. Zawiodla troche publika - widziala ich jedynie garstka fanow, moze ze 200-250 osob.
Nastepna kapela - Hypocrisy. Bardzo chcialem ich ponownie zobaczyc, ale troche sie wkurzalem, bo paru utworow nie rozpoznalem. Trzeba bedzie nadrobic braki. Nowa plyte zdazylem pare razy przesluchac przed wyjazdem i jest naprawde niezla. Po Hypocrisy przyszedl czas na Fueled by Fire, czyli kapele, ktora mialem dwukrotnie szanse zobaczyc na Keep It True, ale dwukronie tej szansy nie wykorzystalem. Teraz wiec nadrobilem straty, ale tez z polowy kawalkow nie rozpoznalem. Nie dosc, ze tak srednio ich z plyt pamietam, to na dodatek druga mi sie niezbyt podoba. A na ostatnim kawalku wyszedlem, zeby zdazyc na jedna z moich absolutnych gwiazd, czyli Blind Guardian. Jak doszedlem do glownej sceny, to wlasnie skonczyli grac pierwszy kawalek. Koncert byl po prostu zarypisty i wydawalo sie, ze trwal jedynie kilka chwil. Wprowadzilbym pare zmian do setlisty, ale nie moge narzekac, bo gowien jak inni nie grali, bo ich nie maja (no chyba, ze na ostatnich trzech hehe). Potem przyszedl czas na glowna gwiazde, czyli Megadeth i tutaj rowniez koncert minal bardzo szybko. Jak zwykle wystep dosyc statyczy, Rudy tylko stoi i gra i spiewa. Taki ma po prostu styl. wszyscy z Was zapewne ich juz widzieli, wiec tez nie ma sie co rozpisywac.
to by bylo na tyle. |
howgh
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|